Kabbalah.info - Kabbalah Education and Research Institute

Art. 17, 1989 Jakie siły są potrzebne do pracy

"... Jeśli ktoś mówi ci: ‘Trudziłem się, lecz nie znalazłem ",  

nie wierz;  
"Nie trudziłem się, ale znalazłem",  
nie wierz;  
"Trudziłem się i znalazłem",  
uwierz".  

Ważnym jest, abyśmy zrozumieli, o co chodzi w tej kwestii "nie wierz". Czy mówimy o ludziach, którzy mówią kłamstwa? Czyż nie odnosi się to do ludzi zaangażowanych w służbę dla Stwórcy, więc na pewno są to ludzi godni, więc dlaczego mielibyśmy uważać, iż kłamią, i co właściwie mamy rozumieć, kiedy mówi się: "uwierz!", lub "nie wierz!"?

Aby to zrozumieć, najpierw musimy wiedzieć, czym jest wysiłek. Mówiliśmy już wiele razy o tym, iż nazywa się go tak, kiedy człowiek musi podejmować działania wbrew swojej naturze. To znaczy, że rodzimy się z pragnieniem otrzymywania, i po to, abyśmy osiągnęli stan przylgnięcia, równoważność formy (ponieważ tylko w ten sposób możemy otrzymywać dobro i przyjemności bez poczucia wstydu), została wprowadzona naprawa – iż koniecznym jest robienie wszystkiego z zamiarem obdarzania. W przeciwnym razie okazuje się, iż znajdujemy się w próżni pozbawionej światła, która nazywa się ukryciem, gdzie nie odczuwa się żadnej świętości i gdzie ludzie angażują się w miłość własną.

Dlatego, kiedy człowiek zaczyna pracować dla obdarzania, a jest to sprzeczne z jego naturą, nazywa się to "trudem", ponieważ ciało (które odnosi się do woli i pragnień) sprzeciwia się temu, kierując się zasadą, że każdy ruch, którego ciało nie postrzega jako pożytecznego dla siebie, wyzwala w nim stanowczy sprzeciw, a do jego pokonania potrzebne są ogromne siły.  I w tym miejscu zaczyna się zasadnicza praca, na temat której zostało powiedziane: "Trudziłem się" lub też "Nie trudziłem się"; i w kwestii, której zadaliśmy pytanie, jak jest to możliwe, że jeśli ludzie przychodzą i mówią: "Nie trudziłem się, ale znalazłem” - nie powinniśmy w to wierzyć. 

Czy nie dotyczy to jednak ludzi, którzy już zasłużyli sobie na stwierdzenie "znalazłem", a jeśli tak, to z pewnością ludzie ci są ludźmi godnymi i dlatego nie dotyczy ich stwierdzenie, iż kłamią. Jeśli tak, to jak można powiedzieć im "nie wierz", tak jakby kłamali, i że prawda jest taka, iż wcale się nie trudzili.Jeśli tak, dlaczego mówią, iż nie wkładali w to wysiłku, jak twierdzą: "Nie trudziłem się, a znalazłem"?

Odpowiedź na to wszystko zawiera się w tym, że kiedy człowiek zaczyna podejmować pracę w celu obdarzania, jego ciało zaczyna się temu sprzeciwiać, a w odpowiedzi na to człowiek zaczyna podejmować działania przy użyciu specjalnych środków (Tory i Micw), aby mieć siłę przezwyciężyć zło w sobie, i pomimo pomocy, jaką spodziewa się otrzymać z Tory i Micw, widzi, iż dzieje się u niego dokładnie odwrotnie.

Jest tak jak myślał, iż za każdym razem, kiedy robił krok naprzód i czuł, iż nie warto jest pracować dla miłości własnej, i kiedy myślał, iż nadszedł już czas, że zło w nim już mu się poddało, i wierzył też, że z pewnością to uczucie zostało dane jemu z Góry, dlatego teraz jest pewny, iż od dzisiaj nie będzie miał już żadnego związku ze złem, ale nagle widzi, iż znowu jest w stanie najniższym z możliwych i cały zatopiony jest w miłości własnej. I po raz kolejny człowiek odczuwa ukrycie przed celem stworzenia, którym jest czynić dobro dla Jego stworzeń.

A chociaż wierzy, że aby na to zasłużyć, musi on najpierw kochać Stwórcę, jednakże widzi, iż tylko kocha samego siebie. W kwestii anulowania siebie przed Stwórcą człowiek mówi, że nie ma innego panowania nad światem, lecz wszystko należy do Stwórcy, a niższe nawet nie zasługuje na jakiekolwiek wspomnienie – z czymś takim człowiek nie może się pogodzić, więc w chwili, kiedy nachodzi go myśl, aby anulować się przed Stwórcą, jego ciało (pragnienie otrzymywania) przeciwstawia się jemu i daje mu do zrozumienia: "Jak chcesz anulować się przed Stwórcą, tak abyś nie miał własnej tożsamości, jako że istnieje tylko jedno królestwo Stwórcy, a ty nawet nie chcesz nazwać Go Jego imieniem? Czy to nie jest przeciw naturze, że człowiek, tak długo jak pozostaje żywym, chce istnieć i odczuwać swoją tożsamość, i jak można powiedzieć jemu, że musi anulować się przed Stwórcą, aby utracić swoją tożsamość?" 

A wtedy ciało mówi, że nie zgadza się na to wszystko, i nazywa się to wygnaniem, tzn. iż wszystkie pragnienia, będące w człowieku, rządzą aspektem Izraela, który jest w nim [Isra'el oznacza Jaszar - El, to znaczy, że człowiek nie pragnie żadnej samodzielnej egzystencji, lecz chce anulować się w sposób ‘Jaszar 'El” (bezpośrednio wobec Boga)]; i tak, jak było podczas wygnania w Egipcie, że Egipcjanie rządzili narodem Izraela i nie mogli sami wydostać się spod ich kontroli, ale jak jest napisane: "Ja, Bóg, wasz Pan, który was wywiódł z ziemi Egiptu".

Oznacza to, że ludzie sami nie mają siły do pokonania swoich pragnień i wyjścia spod dominacji ciała, ale jedynie sam Stwórca i na Swoją cześć jest w stanie wybawić ich z tego wygnania.

A teraz pojawia się pytanie: Jeśli ktoś wkłada w pracę dużo wysiłku i przechodzi wiele wzniesień i wiele upadków, a także wielokrotnie dochodzi do stanu porzucenia nadziei, czyli, kiedy podjął decyzję, iż stan "wszystkie twoje działania powinny być dla Nieba", nie jest dla niego, lecz dotyczy tylko wyjątkowych ludzi o specjalnych zdolnościach oraz ludzi o silnych, odważnych sercach, ale że on sam nie jest w stanie dojść do tego i już zdecydował, iż musi zaniechać takiego schematu działań. Niemniej po jakimś czasie ponownie otrzymuje przebudzenie z Góry do takiego stopnia, że już zapomniał o tym, co postanowił przed aktualnym stanem, i widzi, iż znajduje się już "na swoim koniu" i może osiągnąć stan obdarzania i odejść od miłości własnej.

Nagle raz jeszcze spada on ze swojego poziomu i wtedy znów pojawia się u niego zwyczajowa kwestia zapominania, tj. człowiek ten już zapomniał o tym, co powiedział wcześniej, iż jest w stanie osiągnąć dzieło obdarzania, i nawet nie przyszło mu do głowy, że znowu spadnie ze swojego poziomu, gdyż był pewien, że będzie czynił postępy, natomiast teraz widzi, że to nie jest tak, jak myślał, i takie przemyślenia oraz sytuacje przytrafiają się jemu bez końca.

Z tego, co zostało powiedziane, okazuje się, że kiedy sam Stwórca jemu pomaga i wyciąga go z wygnania, wtedy on nie wie, co ma powiedzieć. Widzi, że z jednej strony wszystkie jego wysiłki nie przyniosły żadnego owocu, ale w swoim zrozumieniu wie, że gdyby Stwórca mu nie pomógł, to już dawno porzuciłby swój warsztat, ponieważ już wiele razy miał podobne myśli. 

Jeśli tak, to nie może powiedzieć "trudziłem się i znalazłem", ponieważ widzi, że własnym wysiłkiem nic nie zyskał, a fakt, że nie zasłużył na aspekt "znalazłem", miał miejsce tylko ze względu na wybawienie ze strony Stwórcy. Dlatego więc przychodzi on i mówi: "Nie trudziłem się, lecz znalazłem". Znaczy to, że wysiłek, jaki włożył, ani mu nie pomógł, ani też nie wyrządził szkody (nie przyniósł efektu, więc nie miał znaczenia).

Teraz możemy zrozumieć kwestię, jak było możliwym podejrzewać go o to, iż kłamie. Z powyższego staje się to proste: człowiek mówi o tym, co widzi, a widzi, że wszystkie jego wysiłki wcale mu nie pomogły, stąd stwierdza prawdziwie: "Nie trudziłem się". Znaczy to, jeśli chodzi o kwestię osiągnięcia celu, iż on sam niczego nie dokonał. Czyli, że pomimo całego wysiłku, jaki włożył, pozostaje on w niskim stanie i to jeszcze niższym, aniżeli na początku swojej pracy, ponieważ w czasie, kiedy rozpoczynał swoją pracę obdarzania, myślał, iż miał w sobie tylko trochę zła, że z pewnością będzie miał siłę, aby je pokonać, i będzie to w granicach jego możliwości, aby wykonywać pracę obdarzania i nie przyjmować niczego dla siebie. I co zyskał z pracy i trudu, który zainwestował? 

Dotarł on do poziomu najniższego z możliwych, którego nie posiada nikt inny.Jeśli tak jest, to w jaki sposób może on powiedzieć: "trudziłem się i znalazłem"? Czy to nie trud sprawił, iż odkrył on więcej zła, a powinien odnaleźć świętość i wejść do tej świętości? Jeśli tak, to prawdziwie twierdzi on, że praca ta nie była nic warta. A jeśli tak, to trud z pewnością nie jest przyczyną osiągnięcia tego, co odnalazł. Dlatego mówi on: "nie trudziłem się" "i znalazłem" i nie mówi kłamstwa, zgodnie z tym, co widzi na własne oczy.

A teraz możemy zapytać, dlaczego mówi się "nie wierz". Czy on nie mówi prawdy? Jeśli tak, to co odnajdujemy w jego słowach? Coś, co nie jest prawdą i z powodu czego Kabaliści mówili "nie wierz"?

Jednak sprawa ta wygląda następująco: istnieje ogólna zasada, która mówi: "nie ma światła bez naczynia". Oznacza to, iż niemożliwym jest napełnienie bez miejsca do napełnienia. Dlatego, kiedy człowiek dokonuje trudu i inwestuje siły oraz starania, aby dojść do stanu, w którym obdarza Stwórcę, wtedy im więcej sił inwestuje, tym bardziej budzi się w nim brak napełnienia, czyli, proporcjonalnie do stopnia, w jakim stara się osiągnąć poziom obdarzania, widzi on, jak daleko znajduje się to od niego. I kto (bądź co) daje mu do zrozumienia, iż daleki jest on od aktów obdarzania? Jest to sama praca.

I można to porównywać do sytuacji, kiedy człowiek próbuje złapać złodzieja, a złodziej ten chce uwolnić się od niego. Tak więc jeśli człowiek trzyma złodzieja, a ten nie wykazuje dużego oporu, wtedy człowiek nie potrzebuje dużej siły, aby utrzymać złodzieja. Jednakże kiedy złodziej zaczyna wykazywać większy opór, wówczas człowiek ten musi użyć większej siły, aby złodziej nie uciekał spod jego ręki, natomiast jeśli złodziej wykaże się jeszcze większą siłą, aniżeli ta, którą posiada ów człowiek, wtedy widzi, iż niebawem złodziej zdoła uciec, a więc zaczyna głośno krzyczeć i woła: "POMOCY!".

No i kiedy człowiek ten woła o pomoc? Szczególnie wtedy, kiedy nie jest już w stanie sam się uratować przy użyciu własnych sił.  Wtedy to zaczyna wołać o pomoc. Inaczej jest w przypadku, kiedy złodziejem jest małe dziecko, a człowiek chwyta go w swoje ręce. Wtedy nie krzyczy się: "POMOCY!", aby ktoś nam pomógł w tym, aby złodziej nie zbiegł, gdyż sami nie mamy siły, aby go przytrzymać, ponieważ na pewno wszyscy by się z tego śmiali, jako że nie jest rzeczą normalną, aby poprosić o pomoc w sytuacji, kiedy człowiek sam jest w stanie dokonać tej rzeczy bez pomocy innych, a powodem tego jest to, że porządek świata polega na tym, iż nie ma napełnienia bez potrzeby-braku, a tym samym kiedy człowiek nie ma braku i nie potrzebuje pomocy, wtedy prosząc o pomoc bez potrzeby, wywołuje śmiech u innych, ponieważ takie działanie nie jest zawarte w porządku naprawy stworzenia.

Wynika z tego, że kiedy ktoś nie potrzebuje innych i może się sam utrzymać, to w czasie, kiedy prosi o pomoc i wsparcie - każdy, kto widzi to, śmieje się z niego, nawet kiedy człowiek ten stoi przed nimi i prosi o pomoc, a widzimy wtedy, że chociaż prosi on, aby się nad nim zmiłowali, to jednak ludzie dobrze go znają i wiedzą, iż nie jest on tym, który cierpi jakiś brak, więc śmieją się z niego i nie dają mu niczego.

Z tego co zostało powiedziane, możemy zrozumieć, dlaczego, kiedy człowiek mówi: "Nie trudziłem się i znalazłem", Kabaliści mówią na to: "Nie wierz", a zgodnie z tym, co wyjaśniliśmy powyżej, człowiek ten stwierdza prawdziwie. Niemniej, jak już wyjaśniliśmy, napełnienie nie jest dawane wtedy, gdy nie występuje brak. Dlatego też człowiek musi pracować i inwestować wysiłek w pracę oraz podejmować wszystkie możliwe działania, aby osiągnąć taki poziom, na którym wszystkie jego działania będą miały miejsce ze względu na Niebo, a proporcjonalnie do trudu, jaki wkłada w tą służbę, coraz bardziej potrzebne jest mu to, aby Stwórca jemu pomógł. A wtedy, kiedy posiada on już naczynie, tj. potrzebę, aby Stwórca jemu pomógł, a mianowicie kiedy widzi, iż nie ma innej alternatywy dla osiągnięcia poziomu obdarzania, wtedy jest to ten czas, kiedy otrzymuje on pomoc z góry.

Zgodnie z tym okazuje się, iż oba stwierdzenia są prawdziwe. Człowiek musi powiedzieć: "Nie trudziłem się", co znaczy, że jego praca nie jest nic warta, ponieważ widzi, że nie osiągnął niczego za pomocą trudu, jaki włożył, ale jest wręcz przeciwnie. To znaczy, że w wyniku trudu, jakiego dokonał, doszedł on do przekonania, iż ten trud nie był nic wart, czyli że nie może nic osiągnąć poprzez swój trud, a widzi to swoim rozumem i nie ma tutaj zastosowania kwestia wiary ponad rozumem, gdyż człowiek wie, że trud jemu wcale nie pomógł. 

Wtedy to można powiedzieć: "Nie trudziłem się i znalazłem". Dlatego mówi on wszystkim, że jego trud nie był nic wart i mówi wtedy prawdę zgodnie ze swoją wiedzą. A na to wszystko Kabaliści mówią: "Nie wierz", iż nie włożył wysiłku, a powodem tego jest to, że "nie ma światła bez naczynia", czyli że "nie ma żadnego napełnienia bez odczucia braku". Dlatego potrzebna jest ciężka praca, jako że za każdym razem powiększa ona ten brak, aby człowiek coraz bardziej potrzebował pomocy Stwórcy, dopóki nie otrzyma prawdziwej potrzeby, o której Stwórca wie, iż jest rzeczywistym brakiem, nadającym się do napełnienia, a wtedy Stwórca daje człowiekowi to napełnienie.

Okazuje się, że jeśli człowiek nie wkłada wysiłku, wtedy nie ma miejsca dla Stwórcy, aby dał jemu napełnienie. Widzimy zatem, iż trud ma jednak wartość do takiego stopnia, że bez trudu nie ma miejsca na to, co człowiek znajduje, jak powiedziano powyżej, ponieważ "nie ma napełnienia bez braku". Dlatego powiedziano: "Nie trudziłem się i znalazłem - nie wierz!", gdyż musi zaistnieć trud, bo właśnie on daje nam miejsce na zbawienie ze strony Stwórcy.

Dlatego, kiedy przychodzi człowiek i mówi: "Trudziłem się, ale nie znalazłem", powiedzieli na to "nie wierz". Oznacza to, że jeżeli człowiek prawdziwie się trudził i otrzymał potrzebę, aby Stwórca dał jemu napełnienie, wtedy Stwórca na pewno użyczyłby jemu takiego napełnienia, lecz z całą pewnością nie trudził się on w takim stopniu, w jakim było to konieczne, aby otrzymać napełnienie. A kiedy potrzeba człowieka jest zupełna? Wie to jedynie Stwórca.Dlatego też na człowieku spoczywa obowiązek stałego powiększania swojego wysiłku, a nie ucieczki od niego do czasu, kiedy Stwórca okaże mu pomoc.

Dzięki temu zrozumiałym staje się pytanie, jakie zadaliśmy w kwestii tego, jakich sił potrzebuje człowiek, aby móc osiągnąć poziom wszystkich swoich działań z intencją dla Nieba. Czy człowiek ten musi być nieprzeciętnie utalentowany, mieć bardzo silną wolę, bardzo odważne serce i inne podobne cechy? Czy musi on być osobą o wielkiej sile, aby móc wkładać właściwy wysiłek, czy też posiadać wielką moc, aby zasłużyć na stwierdzenie "znalazłem"?

Człowiek mówi "nie trudziłem się", ponieważ widzi, iż cały jego trud nie zdał się na nic, że nawet gdyby był człowiekiem z największymi siłami na całym świecie, wcale to nie pomogłoby jemu, ponieważ aby osiągnąć stan przylgnięcia do Stwórcy i móc wyjść spod panowania miłości własnej, jedynie Stwórca jest go w stanie wyzwolić spod panowania naczynia, które pragnie otrzymywać dla samego otrzymania, jak napisano: "Ja jestem Bogiem, Panem waszym, który wywiódł was z kraju egipskiego, aby stać się twoim Panem" i nie ma takich sił w człowieku, które same mogłyby w tym jemu dopomóc.

Dzięki temu można wyjaśnić to, co napisano (w pieśni Chanuka): "Grecy zebrali się przeciw mnie, wtedy za dni Machabeuszy, i zburzyli mury mojej wieży, i skazili wszystkie moje oleje". Jest to w kwestii wysiłku, jakiego potrzebujemy, aby ujawnić brak. Dlatego aby dokładnie wiedzieć, czego mu brakuje, człowiek może to osiągnąć tylko wtedy, kiedy chce zbliżyć się do świętości, czyli kiedy chce wykonywać wszystkie działania tylko ze względu na Niebo, i nazywa się to właściwością Machabeuszy, których celem było wydobyć świętość spod panowania nieczystych mocy, które noszą nazwę ‘Grecy’.

I dokładnie w czasie, kiedy człowiek chce zbliżyć się do świętości za pomocą wiary ponad rozumem ", ujawniają się u niego opinie Greków, które są nieczystymi siłami, przeciwnymi wierze, a wtedy człowiek patrzy poprzez intelekt Greków, ponieważ zanim nie rozpocznie on swojego dzieła obdarzania, Grecy nie są ujawniani w człowieku, który do tej pory uważał, że ma dostateczną wiarę w Stwórcę i ma wystarczającą siłę, aby przestrzegać Tory i Micw, a jedyną rzeczą, której mu brakuje, jest powiększenie znaczenia Tory i Micw, co nie ma miejsca, kiedy ktoś chce być jak Machabeusze, czyli w stanie, kiedy jedynie świętość powinna rządzić światem, a wtedy siła ‘Grecy’, która jest nieczystą mocą przeciwną wierze, objawia się za każdym razem z większym natężeniem i chce przebić się przez mury mojej wieży, której ścianą jest wiara, a cała jej wielkość zależy od miary wiary, jaką człowiek posiada w stosunku do Stwórcy, jak napisano w Świętej Księdze Zohar w odniesieniu do tego, co jest napisane: "No'dah b'sh'a'rim ba'a'lah" – każdy zgodnie ze swoim oszacowaniem w sercu. W kwestii wiary w Stwórcę, należy powiedzieć, iż każdy posiada inną miarę wiary w Stwórcę, jak jest napisane we "Wstępie do Nauki o dziesięciu Sfirach".

Z tego, co zostało powiedziane, możemy zrozumieć, że kiedy zburzono mury wieży, czyli kiedy zobaczyli, iż nie ma u nich wiary, to znaczy że nie byli w stanie wnieść się ponad rozumem, szczególnie kiedy chcieli rozpocząć służbę obdarzania Stwórcy, wtedy zgromadzili się oni przeciwko mnie i zaczęły się pojawiać myśli Greków, które pozwalały mu jedynie iść zgodnie z tym, co jego intelekt uznał za wartościowe. W przypadku czegoś, co jest sprzeczne z intelektem, myśli te przeciwstawiają się temu z całą mocą i nie pozwalają człowiekowi wykonać nawet najmniejszego ruchu. A wtedy zaczyna się wysiłek, to znaczy że szczególnie w czasie, kiedy człowiek zaczyna podążać drogą obdarzania, widzi, iż nie jest w stanie zrobić niczego wbrew swojej naturze, którą jest pragnienie otrzymania dla samego siebie.

Dlatego kiedy Stwórca dokonał dla nich cudu, to znaczy pomógł im, wtedy wszyscy oni zobaczyli, że cała ta praca nic im nie przyniosła.Oznacza to, że wszystkie te wysiłki były na darmo, ponieważ nie były one w stanie im pomóc, jak napisano: "Oddałeś silnych w ręce słabych, a wielu w ręce nielicznych itd.", znaczy to, że zgodnie z działaniem natury i intelektu nie ma żadnego sposobu, aby mogli oni siebie przezwyciężyć, ponieważ byli słabi i było ich niewielu. Jeśli tak, to w swoim rozumowaniu dostrzegli, iż to Stwórca im pomógł, a to uczy nas, że kiedy Stwórca pomaga, nie jest właściwym twierdzenie, że tylko silnym może On pomóc, a inaczej jest w przypadku słabego człowieka, któremu On nie pomaga.

Dzięki temu, co powiedzieliśmy, jesteśmy w stanie zobaczyć, jakie wielkie siły i dobre cechy charakteru muszą znaleźć się w człowieku, aby Stwórca mu pomógł, aby ten z kolei mógł zbliżyć się do Niego i żeby można było wyjaśnić słowa: "Ty przekazałeś silnych w ręce słabych", czyli mocne myśli i potężne pragnienia Greków w ręce Izraela, którzy tworzą słabe myśli w człowieku, których nie cechuje żaden szczególny talent, a ich życzenia, aby byli w stanie przezwyciężyć wszystkie pragnienia otrzymywania dla samego otrzymywania, nie są w nich obecne, a mimo Ty przekazałeś silnych w ręce słabych, więc nazywa się cudem, ponieważ nie jest to zgodne z naturą, aby słabi mogli nad nimi zapanować. Uczy nas to, że człowiek nie powinien mówić, iż nie jest ani przygotowany, ani wystarczająco utalentowany, aby przezwyciężyć naturę, i nawet gdyby był on człowiekiem najpotężniejszym z potężnych, to sam Stwórca okazuje mu pomoc, jak wspomniano wyżej w słowach: "Nie trudziłem się, ale znalazłem – nie wierz". Znaczy to, że to, co zostało znalezione - naczynia obdarzania - zostało dane człowiekowi przez Stwórcę.

I jest tak, jak napisano (Psalm 33): "Król nie jest chroniony przez wielką armię, a silny człowiek nie zawdzięcza ratunku swej wielkiej sile… Oto wzrok Stwórcy spoczywa na tych, którzy się Go lękają, na tych, którzy oczekują Jego życzliwości, aby uratował ich dusze przed śmiercią itd." Wyjaśniając te słowa, trzeba powiedzieć, że „oto wzrok Stwórcy" oznacza, iż Stwórca patrzy na tych ludzi, "którzy oczekują Jego życzliwości", czyli na tych, którzy czekają, aż Stwórca da im naczynia obdarzania.

 

Kabbalah Library

Share On