Opublikowano dnia 12 listopada 2020
Ameryka jest podzielona na dwie połowy, które nienawidzą się nawzajem na śmierć. Cokolwiek powie ktoś, drugi instynktownie przeciwstawia się niezależnie od treści. Kiedy jeden kandydat reprezentuje połowę narodu, a drugi drugą połowę, żaden z nich nie reprezentuje kraju. To impas, który doprowadzi albo do wojny domowej, albo do zjednoczenia na zupełnie nowym poziomie. Obecnie to pierwsze jest znacznie bardziej prawdopodobne.
Obie strony mają świetne argumenty. Przedstawiają je jasno i klarownie, ale nikogo to nie przekonuje. Nikt nawet nie słucha. W rzeczywistości oba argumenty można uznać za zasadne, ale oba są błędne. Dlaczego się mylą? Bo jeśli myślisz, że pójście po twojej myśli uczyni kraj lepszym, podczas, gdy w rzeczywistości zwiększasz podziały i wrogość, to niezależnie od tego, jaki masz argument, jest on zły.
Co więcej, kiedy społeczeństwo osiąga taki poziom nietolerancji, to nie można już nazwać tego demokracją. Nawet, jeśli wygrasz wybory, to i tak prawie połowa kraju sprzeciwia się wszystkiemu, co robisz i czuje, że Ty, zwycięzca, narzucasz im swoją opinię wbrew ich woli. Podstawą demokracji jest uznanie, że większość przewodzi, biorąc przy tym pod uwagę poglądy i potrzeby mniejszości. Kiedy nie ma zaufania, nie ma poczucia wzajemnego szacunku, ani nie ma demokracji.
Zamiast tego jest tyrania jednej połowy nad drugą. To jest sytuacja wysoce wybuchowa i taka jest obecnie Ameryka. Jeśli Amerykanie nie wyjdą szybko z martwego punkty, w jakim się znaleźli, w najbliższej przyszłości może dojść do wybuchu wojny domowej.
Aby zmienić sytuację w Ameryce, Amerykanie muszą najpierw zrozumieć, że nigdy nie przekonają drugiej strony. Nikt się z nikim nie zgodzi – ani teraz, ani nigdy. Doszliśmy do takiego poziomu skupiania się na sobie, że nie możemy słuchać siebie nawzajem, więc perswazja jest nie na miejscu. Następnie Amerykanie muszą zaakceptować, że nieporozumienia nie są problemem, ale zaistniałą sytuacją, z którą muszą sobie poradzić, w przeciwnym razie jedyne wyjście, jakie zobaczą to pozabijać się nawzajem.
Zakładając, że Amerykanie nie opowiadają się za wzajemną eksterminacją, muszą znaleźć sposób na wspólne życie. Rzeczywiście, jest taki sposób. Cała rzeczywistość jest zbudowana na uzupełnianiu się przeciwieństw, które żyją obok siebie i tylko ich wzajemne istnienie tworzy harmonię, równowagę i życie!
Przeciwieństwa nigdy się nie zgadzają. Gdyby tak się stało, zgoda by ich anulowała i przestałyby istnieć. W rzeczywistości istnienie jednego umożliwia istnienie drugiego. Czy byłby dzień bez nocy, narodziny bez śmierci, wiosna bez jesieni lub głowy bez ogonów? Nie byłoby niczego; wszechświat by nie istniał.
Dopiero, gdy zdasz sobie sprawę, że potrzebujesz obu stron, możesz zacząć wszystko rozwiązywać. W rzeczywistości, gdy jednoczysz się ponad sporem, odkrywasz, że spór już nie istnieje, że jego jedynym celem było skłonienie cię do zjednoczenia wbrew twojej woli. Odnosi się to zarówno do relacji osobistych, jak i do stosunków międzynarodowych. Może to być trudne do zrozumienia w tej chwili, ale gdyby Ameryka zjednoczyła swoje szeregi, żaden z problemów polityki zagranicznej, którymi się teraz zajmuje, nie pozostałby aktualny.
Kiedy idziesz ramię w ramię z rzeczywistością, rzeczywistość idzie ramię w ramię z tobą. Kiedy przeciwstawisz się rzeczywistości i spróbujesz narzucić swój pogląd połowie narodu, który się z tobą nie zgadza lub nie akceptuje twojego przywództwa, przegrywasz zarówno w sprawach wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Jedyne, czego potrzeba w dzisiejszym podzielonym świecie, to jedność. Ci, którzy to przeoczą, pozostaną w tyle i upadną z powodu wojny lub rozłamu społecznego. Ci, którzy to pojmą, poprowadzą świat w przyszłość.
Źródło: https://www.newsmax.com/michaellaitman/illegitimate/2020/11/06/id/995713/