Opublikowano dnia 30 marca 2020
To wygląda, jakbyśmy się stali uczestnikami hollywoodzkiej opowieści i śledzili rozwój wydarzeń od wewnątrz. Czy uda nam się wniknąć w istotę tego, co się dzieje i przewidzieć rozwiązanie?
Teraz jest już jasne: obecny koronawirus stał się jednym z tych rzadkich, nieprzewidywalnych wydarzeń o dalekosiężnych konsekwencjach, które słynny Nassim Taleb ochrzcił „czarnym łabędziem”.
Później z perspektywy czasu, wszystko stanie się jasne i logiczne, jednak już teraz coś się wyłania.
Pojawiło się nam kilka tygodni lub miesięcy na rozmyślania i nie należy przegapić takiej możliwości. Przecież w Naturze nie ma przypadków, i jeśli już powstały niezbędne warunki, to musimy wykorzystać je z pożytkiem a nie czekać na koniec.
A zatem najwyraźniej mamy przed sobą kilka miesięcy dość niezwykłego stylu życia. Ale i potem nie powrócimy na stare tory. Nasze życie codzienne stanie się inne. Jakie dokładnie? Zależy to od tego, czy zechcemy już dzisiaj odpowiedzieć na kardynalne pytania postawione przez wirusa.
Kiedy to wszystko się skończy, będziemy się dziwić, dlaczego w ogóle trzeba chodzić do pracy do biura, chodzić do szkoły, uczyć się lub nauczać, chodzić na zakupy do sklepu – pisze dr Einat Wilf. – Być może będzie to moment, w którym zostawimy za sobą struktury rewolucji przemysłowej.
Analitycy, naukowcy, głowy firm już dyskutują o nowym, cyfrowym paradygmacie, o zmianie podejścia do produkcji i jej skuteczności, do podejmowania decyzji, do bezpieczeństwa. Epidemia uwidoczniła ten fakt, że nasze bierne myślenie nie nadąża za nowoczesną technologią.
Jest to jednak tylko część obrazu. Przecież rzecz nie tylko i nie tyle w technologiach. Rzecz w samej koncepcji sukcesu. Jeśli nie przegapimy tego momentu, ludzkość odrzuci wiele zbędnego i na zewnątrz zacznie żyć prościej, bardziej praktycznie, a wewnętrznie – pełniej, bardziej różnorodnie. Zmieni się nie tylko sposób życia, zmieni się sposób myślenia i odczuwania.
Teraz chcemy tylko jednej rzeczy – niech to wszystko się skończy. Ale weźmy się w garść i spójrzmy faktom w oczy: co nam mówi obecna sytuacja? Jakie choroby świata ujawnia koronawirus?
Ministerstwo Zdrowia nie powie nam o tym. Swoimi dyrektywami tylko odłącza, odrywa nas od życia narzuconego przez społeczeństwo z jego wartościami, wypoczynkiem i rozrywką. Nagle wzajemna odpowiedzialność przestaje być pustym frazesem, radykalnie zmieniają się priorytety, rozrywka przechodzi w wirtualną przestrzeń …
To dość ponure preludium, ale wciąż nie tragiczne. Staramy się zaaklimatyzować, zbudować nowe ramy, nawet pomóc innym, nieznajomym ludziom, co dla wielu było wczoraj nonsensem. Z jednej strony jesteśmy ograniczeni tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, z drugiej odkrywamy nowe rzeczy w niezwykłej sytuacji. Jak dorastające dziecko, które kierowane jest przez wychowawców. Nieprawdaż?
Patrząc na trasy zachorowań, widzimy kawiarnie, restauracje, sklepy, centra handlowe, supermarkety, sale bankietowe… Właściwie w tym jest prawie całe nasze życie – przerywana linia od jednej instytucji do drugiej. Wybieramy się za granicę – i tam to samo, nieskończony łańcuch. Chociaż nie, skończony oczywiście.
I patrząc teraz na to z boku, stajemy się trochę starsi, trochę doroślejsi. Niepostrzeżenie, podświadomie rodzi się w nas nowe uczucie, nowy stosunek do wypoczynku, rozrywki, do swojego życia, do otoczenia. Stare trochę wyblakło, i jakby klapki spadają z oczu odsłaniając nowe kolory.
Tak, wyprzedzam wydarzenia, ale dosłownie o tydzień, wierzcie mi. To, co dziś wydaje się więzieniem, w rzeczywistości przedstawia nam możliwość rozpoczęcia poważniejszego, głębszego odnoszenia się do siebie i do świata, zadawania pytań, które zostały skrzętnie zatuszowane przez poprzedni paradygmat.
W rzeczywistości przed nami jest niebywała szansa. Wirus prowadzi do oczyszczenia, do „dezynfekcji” umysłu i uczuć, podnosi na nowy poziom myślenia, uświadomienia, pragnienia, wzajemnych powiązań. Nie wiedząc o tym sami stykamy się z potrzebą w tym sensie, którego wcześniej byliśmy pozbawieni.
Wyprzedzimy czas o dwa tygodnie: wirus jest nie tylko zagrożeniem, ale także przełomem. Niszczy nie tylko ciało, ale także przestarzałe koncepcje, dogmaty, otwierając drzwi do nowego stanu ludzkości.
Naszym pierwszym impulsem jest zamknąć te drzwi, zatrzymać przeciąg, usunąć przeszkodę na utartej drodze. Ale poczekajcie, nie zamykajcie drzwi świadomości! W Naturze, w tym jedynym, integralnym systemie nie ma niczego złego, nieprawidłowego. Wszystkie jej reakcje są prawidłowe i korzystne, nawet jeśli w czymś są destrukcyjne.
Nie można po prostu walczyć z wirusem, nie biorąc pod uwagę systemu, w którym żyjemy. On mimo wszystko nigdzie nie odejdzie i dalej będzie bronił swojej równowagi.
Przed kim? Przed nami. To my tracimy ogólną równowagę, „kołysząc łódź”, konsumpcyjnie odnosimy się do świata i siebie – ze względu na głupie wychwalanie się, z chęci postawienia się przynajmniej w czymś wyżej innych. Całe nasze życie jest podporządkowane temu zadaniu, ukrytemu za wieloma solidnie wyglądającymi, ale płaskimi dekoracjami.
W rezultacie na ekologicznym poziomie świadomie niszczymy Ziemię. Można wyśmiewać się ile się chce z Grety Tunberg, ale tu ona ma rację. A co najważniejsze – psujemy ekologię społeczną, akurat to zadanie, które jest nam przydzielane przez system, partaczymy po całości.
Nasze relacje, cały nasz „postęp” jest wyzwaniem integralności, wyzwaniem samej Natury. Wnosimy zaburzenie równowagi, dysharmonię we wszystkim, czego dotykamy. Próbujemy podbić system, który nas zrodził. Domagamy się od Natury, aby była posłuszna, ze względu na nasze infantylne, bezsensowne zabawy.
I oczywiście Natura jest przeciwko. Nie przez przypadek wirus zmusza nas do zbudowania zdrowszego życia, bardziej odpowiedzialnych relacji, do porzucenia niepotrzebnej produkcji, do troski o siebie nawzajem.
Być może, kiedy wynajdą szczepionkę, lub gdy większość zachoruje, wyjdziemy z izolacji doroślejsi i zaczniemy żyć inaczej, lepiej. Być może nadamy sens tej epidemii, która na razie jeszcze wydaje się być „czarnym łabędziem”, przykrą, nieprzewidzianą przeszkodą na drodze naszej nieprzerywanej linii. Później znajdzie się logiczne wytłumaczenie dla wszystkich „czarnych łabędzi”. A jakie wyjaśnienie podamy? I co przeszkadza nam zrobić to teraz?
Przez dziesięciolecia błądziliśmy w iluzjach konsumenckich, niszcząc życie przyszłych pokoleń. Przekształciliśmy się w trybiki globalnej maszyny nadprodukcji i niskiego poziomu współczucia. Maszyny, która produkuje śmieci, spala ludzkie i naturalne zasoby w imię egoizmu.
Po co więc do tego wracać? Konsumujmy dwa, trzy razy mniej towarów, za to my, nasze dzieci i wnuki będą miały zdrowe, spokojne życie, pełne innych radości – o wiele bardziej twórczych, nieprzemijających, ogólnoludzkich. Wspólne nieszczęście może stać się odskocznią do wspólnego sukcesu. Znaczy wirus w istocie jest szansą na ratunek.
Natura w przeciwieństwie do nas nic nie rujnuje i niczego nie niszczy – tylko rozwija, naprawia, koryguje. Nasza percepcja jeszcze nie dorosła do tego obrazu, ale jesteśmy już w stanie przewidzieć naszą wiedzę, wyprzedzić nieco, zajrzeć poza narysowany horyzont.
Wtedy zobaczymy, jak wrogo nastawieni jesteśmy do Natury. Podobnie jak armia mongolsko-tatarska deptamy jej pola, arogancko zginamy ją pod siebie.
Zobaczymy jeszcze, że każdy z nas stoi przed Naturą, a za nim cała ludzkość. Każdy jest osobiście odpowiedzialny za równowagę systemu. Szczegół i ogół są równe – mówią kabaliści. Właśnie w tym każdy jest szczególny, unikalny… A może troszkę za daleko wybiegłem?
Cofnijmy się o jeden krok: wirus jest wynikiem braku równowagi w ogólnym systemie, którą my – ludzkość powodujemy. Człowiek jest w nim wiodącą częścią. Wszystkie jego impulsy są powiązane, połączone z nami. W nim uczymy się odpowiadać za siebie wzajemnie i odpowiadać za niego.
Nie zapominajmy o tym, przestrzegając zalecanego dystansu, siedząc w kwarantannie, dbając o rodzinę, w miarę sił pomagając innym. Zignorowanie tego jest, jak zakopanie głowy w piasek, oglądanie się wstecz, na wczorajszy dzień, gdy już nadchodzi jutro. Człowiek tym właśnie odróżnia się od zwierząt, że jest obdarzony wyobraźnią, umie przewidywać, wyprzedzać, patrzyć naprzód. Nasz „czarny łabędź”, to znacznie więcej niż się wydaje.
Źródło: https://bit.ly/3bC2DRE