Opublikowano dnia 31 lipca 2020
Pytanie: Dziś natura dzieli nas z powodu koronawirusa. Teoretycznie, biorąc pod uwagę naszą wewnętrzną naturę, powinniśmy się tym cieszyć, przecież każdy chce być jedyny w swoim rodzaju, i chce pokazać swoją indywidualność. Z drugiej strony dążymy do kontaktu, chcemy wyjść z kwarantanny i kontynuować nasze poprzednie życie. Jaka jest istota tego konfliktu?
Odpowiedź: Po pierwsze nie uważam, że obecny okres jest już post-koronawirusowy. Jeszcze go nie przeszliśmy i nie wiadomo, kiedy przejdziemy. Koronawirus mutuje, dlatego wirusy będą się namnażać i rozmnażać, pojawiać i znikać. Ludzie będą potwornie chorować, ale w rzeczywistości będą przejawiać się nieco inne odmiany tego wirusa. Nieprędko rozstaniemy się z nim.
Z drugiej strony wirus bardzo silnie nas rozdziela. Stopniowo odzwyczaja nas od fizycznej bliskości. Widzę, jak zachowują się ludzie stojący w kolejkach, w miejscach publicznych: na poczcie, po żywność, do kas itd. Nikt nikogo nie popycha. Przeciwnie, wszyscy starają się zachować dystans, nie opierać się o siebie. Ogólnie rzecz biorąc, jest to godne pochwały, ponieważ nasza poprzednia gotowość chodzenia sobie dosłownie po głowach, nie była dobrym, grzecznym zachowaniem i nie dawała niczego poza fałszywym wyobrażeniem tego, że jesteśmy sobie bliscy.
A obecny stan jest bardziej uprzejmy, przyjazny. Na jego tle można rozwijać prawdziwe zbliżenie między nami i poczucie, że możemy być naprawdę bliżsi, a wewnętrznie; przyjaźni, komunikatywni, ale na innej fali – bardziej wrażliwej, pochodzącej z serca, a nie z zewnętrznych ruchów ciała. Dlatego widzę wiele pozytywnych, zdrowych efektów wynikających z komunikacji koronawirusowej. Ostatecznie wirus musi pokazać, że powinniśmy zbliżać się wewnętrznie, a wtedy znajdziemy na niego lekarstwo, którego szukamy.
To jest nowy etap ewolucyjnego rozwoju naszych pragnień.
Z programu TV „Epoka po koronawirusie”, 23.04.2020