Opublikowano dnia 7 sierpnia 2020
Negując prawo istnienia nienawiści nie pozwalamy na istnienie świata miłości.
Jak napisano w Misznie (Sotah 9:15) w dniach ostatecznych nastąpi nagły, silny wzrost nienawiści. Patrząc na to, co dzisiaj dzieje się na świecie, bez wątpienia zbliżamy się do ostatecznych dni. Nigdy wcześniej media społecznościowe nie emanowały nienawiścią w takim stopniu jak dziś, dotyczy to również gazet i telewizji, a wydaje się, że to dopiero początek. To nie jest tak, że nigdzie już nie ma spokoju, ale duch epoki jest po prostu toksyczny. Jedno słowo niezgodnie z oczekiwaniami – bardzo łatwo jest przekroczyć linię – i jesteś blokowany, ekskomunikowany ze świata.
Nienawiść na tle rasowym i antyrasistowskie protesty, które ostatnio mieliśmy okazje obserwować, stanowią właśnie ten mroczny przypływ. I jak każda fala, zamieszki napędzane rasizmem będą miały swoje góry i doliny, ale trend zdecydowanie zmierza w kierunku gigantycznej burzy.
Nienawiść na tym się nie zatrzyma. Jak tylko zacznie rosnąć i rozprzestrzeniać się, fragmenty każdej ze stron rozpadną się formując mniejsze elementy, tworzące walczące ze sobą obozy. W społeczeństwie dojdzie do dezintegracji i zapanuje anarchia. Jak pisano w Talmudzie: nawet najwięksi mędrcy nie będą chcieli żyć w dniach ostatecznych.
Zdecydowanie nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, ale z całą pewnością zmierzamy w tym kierunku. Jeśli nie zmienimy kursu znajdziemy się tam szybciej niż przypuszczamy.
Rola nienawiści
Problem polega na tym, że myślimy, iż nienawiść to wyłącznie coś złego i krzywdzącego. Staramy się nie nienawidzić nawzajem, ale w ten sposób przegapiamy szansę na naprawę tego stanu przed następną, większą erupcją nienawiści.
Nienawiść to uczucie braku akceptacji w stosunku do czegoś, co nie jest częścią nas. Poczucie wyjątkowości mamy głęboko zakorzenione w naszej psychice, ale jest ku temu ważny powód: postrzegamy rzeczy na zasadzie przeciwieństw i kontrastu. Jeśli nie potrafilibyśmy odczuwać ciemności, nie bylibyśmy w stanie poczuć światła. Jeśli nie odczulibyśmy zimna, nie bylibyśmy w stanie poznać ciepła i tym samym, bez nienawiści nie jesteśmy w stanie poznać, co to miłość.
W związku z tym, gdy nienawiść zaczyna się uwypuklać, nie powinniśmy jej zaprzeczać ani tłamsić, zamiast tego powinniśmy poczynić świadomy wysiłek, aby zwiększyć miłość względem obiektu naszej złości. Jeśli wszystkie strony, objęte ujawnieniem się nienawiści między nimi, wezmą udział w tym wysiłku, rezultatem będzie większa miłość niż kiedykolwiek wcześniej. Jeśli w ten proces zaangażowani są tylko niektórzy, a nie całość, mija się to z celem i do niczego nie doprowadzi.
Jeśli wszystkie części społeczeństwa, zaangażują się w takie działanie, miłość na świecie urośnie do wcześniej niespotykanego poziomu, byłoby to wprost proporcjonalne do stale rosnącego poziomu nienawiści. Poprzez negowanie konieczności jej istnienia, negujemy istnienie świata miłości, doprowadzając do intensywniejszych manifestacji nienawiści w naszym świecie.
Zgodnie z tym paradygmatem wszystko, czego nienawidzimy jest właściwie trampoliną do doświadczenia większej miłości. Jeśli dzisiaj, nienawiść najintensywniej przejawia się między rasami, to właśnie w tym miejscu powinien pojawić się nowy poziom miłości. Jednak stanie się to tylko wtedy, gdy obie strony będą współpracować.
Zdaję sobie sprawę, że jest to zupełnie nowy pomysł i zaprzecza większej części tego, czego nas uczono. Ale z drugiej strony już nie działa to, czego nas uczono, więc nadszedł czas, aby obrać nowy kierunek.
Schemat jest prosty: druga osoba różni się ode mnie; nie lubię jej i chcę, aby ta osoba cierpiała lub przynajmniej zniknęła mi z oczu. Ta nienawiść podsyca całą przemoc, którą widzieliśmy w ostatnich tygodniach i miesiącach. Jeśli tak to zostawimy, rozsadzi ona cały świat. Więc zamiast pozwolić, by urosła do poziomu niczym zakażenie w ranie, powinniśmy wszyscy świadomie starać się zwiększyć naszą wzajemną miłość, nawet jeśli wydaje się nam to wyraźnie udawane. Nasze wysiłki przyniosą owoce i przekonamy się, że możemy kochać ludzi, których jeszcze przed chwilą nie mogliśmy znieść.
To bardzo praktyczny paradygmat; wymaga odwagi i zaangażowania i jest jedyną nadzieją dla świata, aby uniknąć całkowitego załamania.
Źródło: https://bit.ly/3gfJTuf