Kabbalah.info - Kabbalah Education and Research Institute

Kłótnie i spory

Opublikowano dnia 

Szczerej prawdy nie trzeba udowadniać. Do niej wspólnie należy dojrzeć. 

Po sześciu miesiącach walki z koronawirusem zaczynamy zdawać sobie sprawę z jego niesamowitej lekcji: problem nie leży w nim – problem tkwi w nas. W ogóle wszystko złe, co się z nami dzieje, jest zakorzenione w nas samych.  Gdybyśmy naprawdę troszczyli się o siebie nawzajem, już dalibyśmy sobie radę z epidemią. Gdybyśmy myśleli o kraju i ludziach, a nie o biznesie i portfelach już odbudowalibyśmy gospodarkę,. Zapewnilibyśmy każdemu prawdziwy biznes i prawdziwy wypoczynek, jeśli bylibyśmy razem.

Ale jesteśmy rozdzieleni. Nie mamy wspólnego poglądu, wspólnie zorientowanych wytycznych, wspólnych wartości, wspólnego pociągu do jedności ponad sprzecznościami. I dlatego wirus powoli zjada nas od środka – obojętnością, niezgodą, wrogością. To samo dotyczy bitew politycznych. Ale tutaj uczucia całkowicie podporządkowują umysł i dzielą nas na nieprzejednane obozy. Kiedy to do nas dojdzie: polityka nie rozwiąże tego kryzysu? Polityka tylko odwraca uwagę od istoty, od tego, co jest w środku, w nas, między nami.

Na naszych oczach społeczeństwo pogrąża się we własnej niższości moralnej, w kryzysie zaufania, wzajemnego zrozumienia i wzajemnej pomocy. I chociaż w zasadzie to rozumiemy, ale nie jesteśmy jeszcze gotowi, aby przyznać się przed sobą: „Tak, jesteśmy winni. Jesteśmy winni, że nie sprzeciwiamy się egoizmowi. Dzięki niemu stajemy się przestępcami – przekraczamy podstawowe granice współczucia, harmonii społecznej, zdrowego rozsądku. Już sama myśl o tym, aby dogadać się polubownie, przyprawia nas o wymioty”.

Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. Wszyscy bez wyjątku. Chociaż dla siebie osobiście czasami wydaję się być bezgrzeszny, ale czy naprawdę jest miejsce dla aniołów w tak egoistycznym społeczeństwie? Czy można nie ubrudzić się, wchłaniając codziennie negatywy?! 

Więc co mamy z tym zrobić?

Wszystkie grzechy pokrywa miłość

Wszystkie grzechy, przestępstwa pokrywa miłość” – powiedział król Salomon. Powiedział nie dla pięknego słowa. On również gotował się w tym kotle i doskonale rozumiał, z czym ma do czynienia. Jego rada nie jest pouczającą abstrakcją. Należy tylko zrozumieć sens terminów. Na początek, czym są „grzechy”? Nerwowość? Kłótnie? Obelgi? Nienawiść? Pogarda? Obojętność? Duma? Narzucanie swojej prawdy w każdy sposób? 

Nie całkiem. To wszystko są objawy, a prawdziwy problem pojawia się, gdy je widzimy i nic nie robimy. To właśnie jest prawdziwe przestępstwo – przeciwko samym sobie, przeciwko naszej przyszłości i przyszłości naszych dzieci. Widzieć to wszystko w sobie, pogrążać się w destrukcyjnej niezgodzie i nic nie robić oznacza być przestępcą. Ale dlaczego naszą upartą naturę nie należy złamać, a „pokryć miłością”? I co to znaczy pokryć? Pierwsze jest mniej więcej zrozumiałe: nie możemy zniszczyć w sobie egoizmu. Różowe marzenia o powszechnym cudownym, poprawnym politycznie raju – to tylko infantylne fantazje, wyssane z palca przekonania, których celem jest podporządkowanie sobie świata, siłą.

Urodziliśmy się z egoistyczną naturą nie dlatego, aby zabić ją w sobie, a dlatego, aby wznieść się ponad nią, wzrastać dzięki niej. Staniemy się lepsi, jeśli zrozumiemy, kim jesteśmy, jeśli spojrzymy w twarz własnemu egoizmowi i znienawidzimy go, a nie siebie nawzajem.  Egoizm ostatecznie wypycha nas w górę, ponad siebie. I wtedy, rozumiejąc w końcu zadanie, „pokryjemy” go miłością. Rzeźbę naszych grzechów pokryjemy cienkim pozłoceniem wzajemnego obdarzania – i wszystko się zmieni. Intencja decyduje o wszystkim.

Ale zaczekaj, przecież prawdziwej miłości jeszcze nie ma! To prawda, ale teraz wyraźnie widzimy, że ona jest nam konieczna. Tylko ona. Nie poradzimy sobie bez niej. Wszystko inne stanie się jej pochodną. Jak miło i przyjemnie jest siedzieć razem z braćmi. Są to przyjaciele, kiedy siedzą razem i są nierozłączni. Na początku wydaje się, że walczą między sobą i są gotowi wzajemnie się pozabijać. Ale potem powracają do braterskiej miłości”. (Księga Zohar)

Król Salomon wiedział, o czym mówi. Prawdziwe braterstwo rodzi się z nienawiści, z przeciwieństwa. Przecież my wszystko postrzegamy na podstawie kontrastu. Kiedy są dwa bieguny, wtedy powstaje wspólne pole miłości. Oto dlaczego w naszych sporach nigdy nie będzie zwycięzcy. Prawdy nigdy nie można znaleźć na jednym z biegunów. Nasi mędrcy wiedzieli o tym i dlatego ich spory były zawsze konstruktywne, a nasze zawsze destrukcyjne.

Przestańmy więc nasiąkać trucizną wiadomości. One nas zabijają. I to wcale nie są wiadomości, już wiele razy przez to przechodziliśmy. W oszołomieniu polityki, sektoralizmu, pieniędzy i władzy nie ma prawdy. Tam są tylko ambicje, kłótnie i w przyszłości całkowity krach. Egoiści przywłaszczają sobie prawo do prawdy i kłócą się z prawdami innych ludzi. Mędrcy spierają się, aby razem dojść do prawdy. Egoiści biją się za swoją słuszność. Mędrcy zajmują różne pozycje, aby z różnych stron rzucać światło na ciemność i rozpoznawać prawdę.

Wszyscy znają spór między szkołami Shamaia i Hillela, w którym prawda nie jest tak naprawdę za Hillelem, ale za jednością, którą osiągnęli dzięki poprawnej pracy nad sprzecznościami. Wtedy żydowski naród jeszcze umiał to robić. Dziś będziemy musieli nauczyć się tego na nowo, po opanowaniu metody kabalistycznej. Przecież wszystko złe, co się z nami dzieje, to jest to zło w nas. I możemy to naprawić razem, utrzymując równowagę między dwoma biegunami. Wówczas nasze grzechy zamieniają się w węgle w piecu wspólnej miłości i ona przynosi pokój między przeciwieństwami. 

Negatyw ukrywa w sobie odcisk pozytywu. I jeśli dzisiaj zderzamy się z naszą naturą w jej różnych przejawach, musimy zrozumieć: przejawiając egoizm, ujawniamy brak miłości. Nienawiść – to jeszcze niedojrzały owoc miłości, do której dojdziemy jutro. Oczywiście, jeśli naprawdę jej zechcemy. 

 

Kabbalah for beginners