Opublikowano dnia 6 września 2022
W obliczu globalnej pandemii musimy nie tylko rozwiązywać powstałe problemy w niektórych miejscach, ale także zrozumieć szerszy obraz. W przeciwnym razie nasze lokalne decyzje będą sprzeczne z historycznym rozwojem i zostaną zmiecione przez jego fale. Zawsze szliśmy do przodu popychani przez rosnący egoizm. Za każdym razem żądał od nas więcej i ludzie starali się zaspokoić jego apetyt. W efekcie wyczerpaliśmy wszystkie możliwości i trafiliśmy pod ścianę. Planeta nie wytrzymuje, a my nie wiemy już, czego chcemy. Przed nami rysuje się masowa ucieczka w narkotyki i wirtualność – ten sam ślepy zaułek, ale bez możliwości znalezienia prawdziwego rozwiązania.
Ale nagle uderzył koronawirus i wstrząsnął podstawami naszego społeczeństwa. Rządy zmuszone są do wydawania ogromnych kwot pieniędzy nie tylko bankom i przemysłowcom. Ludzie utracili możliwość „normalnej” pracy i „normalnego” odpoczynku. Tradycyjne wyznaczniki sukcesu zanikają, priorytety ulegają odwróceniu. Pojęcia wzajemnej pomocy, rodziny, społecznego wsparcia wdzierają się do głównego nurtu. Nie podoba nam się to wszystko, ale nie mamy wyjścia. Spoglądając na jutro, widzimy to samo. Patrząc na pojutrze, nie widzimy niczego oprócz cenionego słowa szczepionka. Pragnienie powrotu do starego świata nie powinno zaślepiać naszych oczu. Szczepionka może uratuje nas przed koronawirusem, ale co uratuje nas przed nami samymi? Co ochroni przed kolejnym, jakimkolwiek innym wirusem ? To jest to, o czym musimy pomyśleć już teraz.
Dzisiaj miotamy się w burzliwych falach. Nagle skończył się pozornie niekończący się wyścig konsumencki. Cała ludzkość stoi przed koniecznością fundamentalnej zmiany swojego stylu życia. Co więcej, samego podejścia do życia. Jak zaadaptować się do tego, co się wokół dzieje?
Tylko zmiana egoistycznych relacji na altruistyczne pozwoli nam wszystkim wygodnie wkroczyć w jutrzejszy dzień. Jest to dość oczywiste. Żadnych sloganów – czysty zdrowy rozsądek. W rzeczywistości wirus jest niczym innym jak wyzwalaczem zmian. Nasze społeczeństwo chwieje się nie od pandemii, ale od własnego ciężaru. Nie stoimy nad łożem chorej globalnej gospodarki, ale nad jej grobem, żałośnie opłakując zmarłą i życząc jej zmartwychwstania. Nie wskrzesimy jej. Odeszła dlatego, że się zestarzała, a pandemia ją po prostu dobiła.
I co dalej?
Co dalej? Pod względem egoizmu – nic. Świat, który został przez niego namalowany, kończy się tam, gdzie się kończy on sam – na granicy jego możliwości. Ale ten ślepy zaułek jest iluzoryczny. Jesteśmy po prostu zaślepieni przestarzałymi dogmatami, zdezorientowani przez polityków i media, zdezorientowani narzuconymi ideologicznymi sprzecznościami, niezdolni do wzniesienia się ponad to, co chwilowe. Zniedołężniały król rządzi nami do końca i jest gotowy zabrać ze sobą wszystkich do grobu.
W rzeczywistości nie ma żadnego ślepego zaułka. Pandemia kryje wewnętrzną rewolucję, bardzo trudną, ale już dojrzałą i konieczną – przejście od niezgody do jedności. Przemiana wewnętrzna, prawdziwa i nie głoszona przez nieodpowiedzialnych ideologów. Bez tego przejścia nie znajdziemy dna pod stopami i nie wyjdziemy na brzeg. Bez tego jeszcze długo będzie nosić nas po falach. Przecież kolejny etap jest zupełnie inny, nie jest już budowany na wzmacnianiu naszych egoistycznych żądań. Nie będziemy w stanie załatać czegoś, poprawiać, dostosować, modernizować, negocjować. Trzymając się starego, możemy tylko dokończyć dzieła zniszczenia i wdać się w ostateczną walkę ze wszystkimi konsekwencjami.
Nie mamy przed sobą nowego etapu, przed nami jest tylko przepaść jakościowej transformacji. Teraz potrzebujemy mostu – nowego podejścia, metody, która połączy dwa stany świata i pozwoli wszystkim razem spokojnie przejść na drugą stronę. Potrzebujemy „nici z przyszłości“. Jak więc ją uchwycić?
Przede wszystkim umówmy się: teraz nie odbudowujemy tego, czego potrzebowaliśmy wczoraj, a budujemy to, czego będziemy potrzebować jutro. Głupi, krótkowzroczny egoizm nie dyktuje już więcej reguł gry. Odchodzi świat, w którym żałosna garstka żyła na koszt wszystkich innych, zamykając ich w klatce biedy lub konsumpcjonizmu. Nadchodzi świat, w którym nie rządzi już zysk, własny interes, a równość, równowaga, ekologia – społeczeństwo, natura, relacje między nimi. Świat jedności, bez dzikich wypaczeń, bez niekończących się konfliktów, za którymi stoi niezmiernie rozdęta pycha, bez zalegalizowanych dysproporcji i nierównowagi. EGO zostaje zastąpione przez EKO.
Czy fale wyniosą nas na ten brzeg zupełnie wyczerpanych, zakrwawionych, złamanych? A może już teraz zaakceptujemy przyszłość? To jest pytanie które stawia przed nami koronawirus. Na to musimy odpowiedzieć, aby wyjść z impasu. Żaden rząd nie może pomóc. Dotacje, zasiłki, długi, przewroty, bunty, rozpacz – w rzeczywistości jest to właściwie miotanie się w ślepym zaułku. Lepiej przejść tę drogę duchowo, żeby jak najszybciej z niej zawrócić.
I możemy to zrobić. Po raz pierwszy w historii ludzkości, przyszłość nie przychodzi z powodu naturalnego biegu rzeczy, ale daje nam możliwość jej wcześniejszego zrozumienia. Wymaga wręcz, aby ją zrozumieć. To zrozumienie nie zaczyna się od nikogo, ale ode MNIE. Dlaczego?
Po pierwsze, wtedy będę rozumiał, czego naprawdę należy wymagać od rządu i od siebie. A po drugie, i najważniejsze, droga się zmienia, gdy się ją rozumie. Gdy MY ją rozumiemy. Wtedy to, co wydawało się jasnym dniem, okazuje się być zachodem słońca. A to, co wydawało się ciemnością, okazuje się świtem nowego dnia.