Prawicowy radykalizm podnosi głowę
Pytanie: W Europie jest coraz bardziej popularny skrajny nacjonalizm, niosący ze sobą ksenofobię, neonazizm i sprzeciw wobec zjednoczonej Unii Europejskiej. Niedawno prawicowi politycy odnieśli wielkie zwycięstwo w wyborach do Europejskiego Parlamentu.
Po raz pierwszy poważną reprezentację otrzymał sektor, występujący przeciwko imigrantom i czasem graniczący z neonazistowską ideologią, a nawet wspierający ją.
Tylko od francuskiego „Narodowego frontu“ kierowanego przez Marine Le Pen, Parlament Europejski przyjął 24 deputowanych. Norweska partia postępu skrajnie prawicowa otrzymała ponad 16% głosów wyborczych. Partia „Prawdziwych finów ” zdobyła 19%, holenderskie skrajnie prawicowi otrzymali 10%. Te same procesy zachodzą w Austrii, na Węgrzech i innych krajach.
Analitycy i komentatorzy przypisują temu trzy główne powody:
1. Wysokie bezrobocie, pozostawiające wielu młodych ludzi bez pracy.
2. Kryzys gospodarczy ogarniający kontynent europejski.
3. Rozczarowanie poprzednią polityką, która nie spełniła oczekiwań.
Ogólnie, widzimy, jak trudna sytuacja prowadzi do wzrostu skrajnie prawicowych nastrojów. Jak dokładnie działa ten mechanizm? W jaki sposób kłopoty i trudności w różnych sferach skłaniają ludzi do myślenia o tym, że pomoże im właśnie ta część politycznego sektora?
Odpowiedź: Uważam, że europejczykom podabają się prawicowo- radykalne koncepcje. Ponieważ proponują one dbanie o siebie, a nie o imigrantów. „U nas nie ma pracy, zmniejszają się dotacje społeczne – więc dlaczego mamy przyjmować obcych? Jeśli użylibyśmy ich do wykonywania określonych prac przez pewien okres – to inna sprawa. Ale zamiast tego, większość z nich osiedliła się w kraju i nie obciąża siebie zatrudnieniem … „
W wielu europejskich miastach ten obraz już stał się zwyczajnym: w środku dnia ulice pełne są ludzi pochodzących ze środowisk imigranckich. Spędzają oni bezczynnie czas, podczas gdy rdzenni europejczycy pracują. „Więc dlaczego przyjmować ich i płacić im pieniądze?”
Ponadto, wielu jest niezadowolonych z konfliktu cywilizacji: „Są oni przeciwko naszej kulturze, przeciwko naszemu systemowi edukacji. Nie chcą uczyć się u nas, stać się tak jak my, integrując się w nasze społeczeństwo. Generalnie, odraża ich absorpcja w środowisku europejskim. Więc po co są oni potrzebni Europie…?”
Ja osobiście zadawałem sobie podobne pytania już kilkadziesiąt lat temu, kiedy Wielka Brytania po raz pierwszy otworzyła swoje granice dla imigrantów ze swoich byłych kolonii. Było to dla mnie całkowicie niezrozumiałe, z czego cieszą się europejczycy, przyjmując do siebie ludzi skrajnie dalekich od Europy w swojej mentalności. Jedna rzecz – symbol dobrej woli, a druga – drzwi otwarte na oścież do celów wąsko partyjnych w ramach walki politycznej.
Podczas gdy partie, dochodzące do władzy, martwiły się o własną renomę i uprzedzały krytykę pod swoim adresem, napływ imigrantów ciągle wzrastał. W konsekwencji miliony nowych obywateli zaludniło duże miasta, zajęli w nich całe dzielnice i wprowadzają tam swoje porządki – często zamiast policji, która woli omijać te rejony. Budują się tam meczety, obchodzą się muzułmańskie święta i panuje tam zupełnie inny duch, przywieziony z krajów pochodzenia.
W Ameryce współistnienie różnych narodów zbudowane zostało pierwotnie na innych zasadach. Stany Zjednoczone zostały utworzone dosłownie jak „tygiel”, gdzie wszyscy łączyli się ze sobą i tworzyli „amerykańską kulturę” – co prawda wokół anglosaskiego jądra. W jej podstawie leży pionierski element, podbój i zasiedlenie nowych terenów – to jest zupełnie inna sytuacja.
Europa natomiast ze swoją starożytną kulturą wpuściła do siebie ludzi, którzy się z nią całkowicie nie liczą. I dlatego istnieje ziarno prawdy w obecnych ultraprawicowych ruchach. Oni chcą chronić swoją ojczyznę, swój kraj, swoje dzieci, którym wolą dać te środki, które teraz są wydawane na imigrantów. Krótko mówiąc, jest ziarnio prawdy w ich pretensjach i one, oczywiście, będą coraz bardziej się wzmagać.
Dopóki trzymają się w ramach prawa, nie widzę, w czym można ich obwiniać. W czym nie mają racji? W tym, że nie chcą przyjmować imigrantów i płacić za nich? Czyżby mają taki obowiązek? Gdzie jest to napisane? Ktoś robi sobie na tym polityczny kapitał, a w międzyczasie, po osiągnięciu władzy, czerpie z niej osobiste korzyści. Więc dlaczego wypełniają imigrantami Norwegie, Szwecje i inne kraje, które żawsze żyły w „zamrożonym” stanie? A tymczasem Europa otworzyła drzwi i proces ten już nabrał rozpędu.
Pytanie: Czy można powiedzieć, że historia się powtarza? Przed drugą wojną światową także szalał kryzys gospodarczy i ogromne masy ludzi nie mogły znaleźć pracy. To stało się „wspaniałą” podstawą dla powstania faszyzmu.
Odpowiedź: Jeśli w obecnej Europie wszyscy pracowaliby i imigranci także dołączyliby do roboczej siły, tak żeby produkcja rosła i przyczyniła się do dobrobytu, to na „krzyki” prawicowego radykalizmu po prostu nie byłoby miejsca.
Jednak pracy jest mało, a budżety socjalne się kurczą, przy czym zmniejszają się tak, że fundusze przeciekają od rdzennych obywateli do nowych. I ludzie się z tym nie zgadzają.
Ponadto gra tutaj rolę niemożność ustalenia prawidłowych stosunków międzynarodowych. Inicjatorzy Europejskiego zjednoczenia oczekiwali z niego ekonomicznych korzyści, ale nie pomyśleli o tym, żeby oprzeć tą jedność narodów na wspólnej kulturze, wspólnej edukacji, w ogóle na wspólnej podstawie. Ponieważ Unia Europejska – to nie tylko wyraz, za nią powinno stać jakieś sprzymierzone „terytorium”, wspólna rezerwa, wspólna społeczno-kulturowa „przestrzeń“.
Ale w dzisiejszej Europie nie istnieje nic podobnego. Banki? Przemysł? One zmagają się z rolą „integratorów”, kiedy mogą zademonstrować natychmiastowe korzyści. Oczywiście, taka „jedność” jest skazana na porażkę i dostarcza tylko coraz więcej powodów dla podnoszenia się ultraprawicy.
Z rozmów o nowym życiu, 09.09.2014