Kabbalah.info - Kabbalah Education and Research Institute

Szczęście jako nowa waluta (cześć II)

Pytanie: Jaka jest rola ekonomistów w warunkach globalnego kryzysu? Przecież wynagrodzenie jest im wypłacane, tak jak wszystkim innym, ze środków wielkiego kapitału.
 
Odpowiedź: Ogólnie rzecz biorąc, istnieją dwa poziomy gospodarki:
  • Gospodarka dla „wielkich tego świata” – innymi słowy globalny program, który umożliwia panowanie nad światem. W jej skład wchodzi wojsko, państwa, media, zasoby, itp. Ogólnie chodzi o „władcze planowanie”, bo w swojej istocie gospodarka – to jest władza.
 
  • Niżej znajduje się inna gospodarka utkana ze znanych nam systemów i instytucji, a przeznaczona do „zabawy” dla zwykłych ekonomistów.
 
Co dotyczy góry, nie jestem pewien, czy jest już świadoma swojej bezsilności w obliczu kryzysu. W tym kontekście warto przytoczyć dwa cytaty. Jeden z nich należy do laureata nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Josepha Stiglitz, który powiedział: „Standardowe modele makroekonomiczne poniosły klęskę wedle wszystkich głównych kryteriów teorii naukowej. One nie przewidziały kryzysu finansowego, a kiedy zaczął się kryzys, nie doceniły jego skutków.”
 
A oto co powiedział szef Centralnego Banku Izraela Stanley Fischer: „Dzisiaj jest więcej zamieszania niż kiedykolwiek wcześniej. Jesteśmy w trudnej sytuacji. Chodzi obecnie nie o to, co jest opisane w książkach, ani o to, czego oczekiwaliśmy… W powstałej sytuacji kroki są podejmowane pod naciskiem, teorii natomiast niekoniecznie są w stanie określić prawidłowo, jak postępować w takich sytuacjach”.
 
Krótko przed kryzysem w rozmowie z jednym z laureatów Nagrody Nobla ostrzegałem go, że problem jest już na wyciągnięcie ręki. Odpowiedź była protekcjonalną odprawą zawodowca, który spotkał się z dyletantem. Oczywiście, był on uprzejmy i mówił szczerze. Istota jego słów sprowadzała się do tego, że to jest śmieszne iść wbrew opinii uznanych autorytetów, którzy uważają, że kryzysu nie ma i nie może być.
 
Dzisiaj, gdy wiodący eksperci wyrażają rozbieżne opinie, powstaje pytanie: co stoi za ich słowami? Być może chcą przygotować ludzkość na nadchodzące trudne czasy? Przecież gospodarka jest tą samą polityką, tylko w wyższej kwintesencji, i „wielcy ludzie” nie mówią nic tak po prostu. Inna rzecz – politycy: mają większe możliwości do manewrowania i łatwo zmieniają maski. Jednak gospodarce przypisujemy pewną powagę, solidność, bo bądź co bądź chodzi o pieniądze, o planowanie finansowe, o ścisłe obliczenia matematyczne i o doświadczonych profesjonalistów. Dlatego ekonomiści nie mogą sobie pozwolić na przypadkowe wypowiedzi. Ich słowa są przemyślane i odnoszą się do „wielkiej polityki". Najwyraźniej swoimi wyznaniami chcą przygotować społeczeństwo do nadchodzących problemów i przeciwności. W każdym razie wszystko jest podawane w mierzonych „porcjach” w odpowiednim czasie. „Zagorzałych rewolucjonistów" w tym środowisku nie może być. Panuje tu ściśle ustalony porządek.
 
Nie mniej jednak maszyna światowej gospodarki coraz słabiej dzisiaj słucha sterujących i naturalnie elita poszukuje możliwości wzmocnienia władzy.
 
 
Pytanie: Czy w tym poszukiwaniu jest ona zdolna do rozszerzenia horyzontów, wyrwania się z granic zwykłego myślenia i standardowego podejścia?
 
Odpowiedź: Jeśli mówimy o kilkudziesięciu rodzinach, którzy „sprawiają bal”, a nie o ich „armii”, mógłbym polecić im kluczowy punkt: konieczne jest, aby zrozumieli ogólną tendencję wydarzeń. Nie można występować przeciwko naturze. Żyjemy na małej kuli „zaciśnięci” ze wszystkich stron przez siły natury bez możliwości wydostania się gdzie indziej. Z nauki kabały wiemy także, że przechodzimy przez etap wielkiej jakościowej przemiany świata, której nie można się przeciwstawiać.
 
Dlatego też jeśli elity chcą utrzymać się u władzy, muszą zrozumieć tą tendencję natury, bo można z nią tylko współpracować. Tak się zdarzało za każdym razem w ciągu naszej historii, kiedy chwytając nową tendencję, najpierw próbowaliśmy się jej sprzeciwiać, a gdy nam to się nie udawało, to zmienialiśmy kurs względem wiatru i stawaliśmy na czele tego procesu, aby nim zarządzać.
 
Dzisiaj wyższe sfery powinny pilnie przyjąć analogiczną decyzję. Jeśli będą występować przeciwko naturze, nic z nich nie pozostanie, a jeśli przyłączą się do niej, to utrzymają władzę, ponieważ posiadają siłę zarządzania, kontrolują armię, system gospodarczy, handel, przemysł, rządy… Wszystko to potrzebujemy w dalszym ciągu, aby iść w parze z naturą.
 
Natura dziś „zaprasza” nas ludzi, abyśmy się zmienili wewnętrznie, dlatego też musimy stworzyć dla człowieka nową gospodarkę – innymi słowy nową przyjemność, nowe napełnienie. Nie chodzi tu o „zabawki”, którymi wypełniony jest jego dom, nie o sam dom, ani o samochód, fundusz emerytalny, ubezpieczenie społeczne itp. Są to drobnostki. Najważniejszym jest napełnienie człowieka poczuciem życia. W tym jest istota nowej gospodarki. Inne dziedziny, biorąc pod uwagę obecny poziom rozwoju technologicznego, nie będą wymagać dużych wysiłków. Dlatego też „wszyscy ludzie króla" powinni przełączyć się na ten główny kierunek.
 
Kilkadziesiąt kluczowych rodzin musi zrozumieć, że właśnie ten paradygmat pozwoli im w dalszym ciągu trzymać władzę nad światem i że dzięki niemu świat naprawdę im się podporządkuje. Wówczas będą oni w stanie wyżywić ludzkość i zapewnić jej to, co wymaga nowe pragnienie. Natura budzi w ludziach to pragnienie od wewnątrz, a elita da wszystko co niezbędne z zewnątrz. Nie będzie to już w postaci pieniędzy: dzisiaj na świecie wprowadza się nową „walutę” – szczęście, zielony kolor zamienia się na różowy.
 
Pytanie: Jakie według Pana wytyczne operacyjne te rodziny muszą przekazać obsługującym im ekonomistom, aby wziąć kurs na gospodarkę zjednoczenia?
 
Odpowiedź: Myślę, że cały ten system, który przez nich zbudowano na świecie, musi częściowo przekształcić się w system edukacyjny, a częściowo nadal funkcjonować jako system zaopatrzenia. Przecież każdy w dalszym ciągu będzie potrzebować rzeczy dla zapewnienia sobie życia codziennego. Jednak teraz, gdy zastanawia się on nad sensem życia, powstała potrzeba w stworzeniu jeszcze jednego systemu. W związku z tym musimy zachować kompleks przemysłowy w skali wymaganej do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, a wszystko, co to przekracza, należy stopniowo anulować i demontować, działając płynnie i etapowo w celu uniknięcia poważnych problemów, zniszczeń, zamieszek i wojen. Krótko mówiąc, zarządzanie światem powinno być tak zorganizowane, aby w końcu pozbyć się wszystkich pozornych aktywów i dóbr, aby przejść do racjonalnej konsumpcji.  
 
Mamy przed sobą ogromną pracę i jest zbyt wcześnie, żeby ekonomiści myśleli o dymisji. Muszą oni wykonywać obliczenia, aby z jednej strony zreorganizować mechanizmy zaopatrzenia, a z drugiej objąć wszystkich siecią integralnej edukacji i wychowania, która powinna między innymi zmniejszyć o kilka razy ilość wyrzucanej żywności.
 
Dzisiaj nawet w krajach ubogich, gdzie jest wiele niedożywionych ludzi, ogromna ilość żywności jest po prostu wyrzucana do śmieci. Więc wychodzi na to, że w rzeczywistości brakuje nam nie zasobów, lecz współczucia, wzajemnej pomocy między ludźmi. Moja lodówka pęka w szwach z nadmiaru żywności, a sąsiada dzieci są niedożywione. Jednak obojętność nie pozwala mi dać im chociażby mój nadmiar i tu jedynie edukacja rozwiąże ten problem. W Grecji dzieci są pozostawiane na ulicy, aby państwo zadbało o nie, a dorośli celowo idą do więzienia, aby zapewnić sobie wyżywienie, chociaż jedzenia jest wystarczająco dużo na pokrycie potrzeb wszystkich bez wyjątku. Próżnia między ludźmi nie pozwala rozwiązać problemu.
 
Stan ten stopniowo ogarnie cały świat – z jednej strony obfitość - gnijąca w śmietnikach żywność, której nie ma gdzie podziać, z drugiej strony rosnąca liczba biednych ludzi, którym brakuje na chleb. Co więcej, to nie będzie konsekwencją polityki cenowej ze wszystkimi jej brudnymi składnikami, ale po prostu ślepym zaułkiem, do którego doprowadziło nas stare podejście. Właśnie to podejście, paradygmat rozwoju powinniśmy zmienić już dziś.
 
Nadszedł czas, aby zbudować racjonalną gospodarkę i równolegle z nią, w celu jej wspierania, stworzyć system edukacji, gdyż w przeciwnym razie innowacje poniosą klęskę, bo dla ich skutecznej realizacji potrzebne są normalne relacje między ludźmi.
 
Jednocześnie należy każdemu zapewnić poczucie szczęśliwego życia, za co także odpowiadają elity. One chcą pozostać u władzy, a do tego wymagane są dzisiaj nowe środki. Przecież oprócz pieniędzy jako wsparcie dla władców mogą służyć również inne rzeczy, takie jak szacunek, zapewnienie chleba powszedniego. Władza dysponuje wieloma „lejcami”, które zapewniają jej możliwość poczucia świata jako własności, i my dzisiaj powinniśmy kierować się tymi cechami, które charakterystyczne są dla współczesnego społeczeństwa.
 
Widzimy wyraźnie, że wszystkie nasze problemy wynikają z braku prawidłowych, dobrych relacji między ludźmi. W konsekwencji rozpadają się rodziny, a system edukacji celowo pogarsza się, ponieważ elity wolą zniżyć ludzi do prymitywnego poziomu. Dziś niewiele pozostaje w bagażu absolwentów po 11-12 latach edukacji, więc czy będziemy naiwnie spisywać wszystko na przypadek czy na „naturalny” bieg rzeczy?
 
Dlatego też zamiast narzucać ludziom niepotrzebne zajęcia, zwłaszcza, że nie jest już to możliwe, warto by wyższe sfery przełączyły się na nowe „lejce”. Niech zapewniają ludziom szczęście poprzez wychowanie, system edukacji, mechanizmy zaopatrzenia itd. To stanie się nowym środkiem władzy – doskonałym narzędziem zapewniającym szacunek, pozwalającym dalej zajmować pozycję na szczycie.
 
„Przemysł szczęścia" składa się z różnych elementów, w tym z wypoczynku, rozrywki, wychowania dzieci i wielu innych. Z drugiej strony, nowoczesny przemysł kurczy się na naszych oczach i znika w swej zwykłej postaci. Nowe technologie i automatyzacja produkcji są w stanie już dziś znacznie zredukować liczbę pracowników w przedsiębiorstwach i zatrzymanie tego procesu nie jest możliwe. Nawet Chiny szybko przechodzą ostatnie etapy na tej drodze.
 
Co ludzie będą robić? Tylko jedno – budować i rozwijać między sobą nowe, pozytywne relacje. I tu nikomu nie zabraknie pracy.
 
Co dotyczy ekonomistów, będą oni musieli przekwalifikować się na pedagogów. Przecież budujemy gospodarkę szczęścia, generujemy w społeczeństwie strumień dobrych stosunków, który wypełni każdego. Wcześniej ludzie byli zaopatrzeni w pieniądze, a teraz system będzie dostarczać im szczęście, gram za gramem. Oczywiście, to nie będzie robienie z ludzi „zombie”. Będzie to ich osobista, świadoma praca – wielka praca społeczna, zjednoczenie świata w jedną całość, w której będziemy odczuwać wspólny przepływ życia, kończąc swój rozwój na poziomie nieożywionej, roślinnej i zwierzęcej natury, wzniesiemy się do następnego poziomu bytu – na stopień Człowieka.
 
Myślę, że za pomocą „armii ekonomistów” będziemy w stanie ułatwić maksymalnie to przejście. Przecież w istocie chodzi o zryw o kilka dziesięcioleci do przodu. Stoimy wciąż jedną nogą w przeszłości, a drugą – nie wiadomo gdzie, a przejście, które mamy przed sobą, nie jest takie proste. Stopniowo każdy kraj po kolei, wszystkie międzynarodowe wspólnoty będą wciągnięci do tego procesu. Powinniśmy zawczasu, zanim nastąpi prawdziwy kryzys, ograniczyć działalność w wyczerpanych już obszarach konsumpcji. Będziemy musieli zamykać zakłady, rozwiązywać firmy i spółki. Wszystko to grozi zawaleniem – warto więc zaangażować ekonomistów, żeby opracowali systematyczną strategię „miękkiego lądowania”.
 
Na przykład, specjaliści będą pracować nad tworzeniem programu zamknięcia jakiegoś kompleksu obróbki metali, w której zatrudnieni są setki tysięcy robotników. Będą oni przełączeni na reżim racjonalnej konsumpcji, ogarnięci nowym systemem zaopatrzenia itd. Dzięki właściwemu podejściu zamiast niekontrolowanego upadku całych sektorów przemysłu będziemy wręcz realizować społeczne i ekologiczne uzdrawianie – i to wszystko dzięki nowej gospodarce.
 
Kluczem do realizacji tego procesu jest włączenie się do programu natury, a nie „wynalezienie roweru”. Na przykład nie należy zamykać przynoszącego straty zakładu w miejscowości z 20-30 tys. mieszkańców, lecz opracować program odnowienia, który pomoże ludziom zreorganizować mechanizmy społeczne i komunalne oraz uzyskać pomoc rządową dla zapewnienia podstawowych potrzeb. Innymi słowy, przy prawidłowym zjednoczeniu ludzie będą w stanie osiągnąć dobre życie, pomimo niewielkich dotacji i świadczeń.
 
Wraz z eskalacją kryzysu podobnych precedensów będzie coraz więcej, dlatego też nie powinniśmy czekać bezczynnie na rozwój wydarzeń. Ludzie nie mogą być pozostawieni sami sobie...
 
Michael Laitman
Szczęście jako nowa waluta (Cześć II)
 
Pytanie: Jaka jest rola ekonomistów w warunkach globalnego kryzysu? Przecież wynagrodzenie jest im wypłacane, tak jak wszystkim innym, ze środków wielkiego kapitału.
 
Odpowiedź: Ogólnie rzecz biorąc, istnieją dwa poziomy gospodarki:
  • Gospodarka dla „wielkich tego świata” – innymi słowy globalny program, który umożliwia panowanie nad światem. W jej skład wchodzi wojsko, państwa, media, zasoby, itp. Ogólnie chodzi o „władcze planowanie”, bo w swojej istocie gospodarka – to jest władza.
 
  • Niżej znajduje się inna gospodarka utkana ze znanych nam systemów i instytucji, a przeznaczona do „zabawy” dla zwykłych ekonomistów.
 
Co dotyczy góry, nie jestem pewien, czy jest już świadoma swojej bezsilności w obliczu kryzysu. W tym kontekście warto przytoczyć dwa cytaty. Jeden z nich należy do laureata nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Josepha Stiglitz, który powiedział: „Standardowe modele makroekonomiczne poniosły klęskę wedle wszystkich głównych kryteriów teorii naukowej. One nie przewidziały kryzysu finansowego, a kiedy zaczął się kryzys, nie doceniły jego skutków.”
 
A oto co powiedział szef Centralnego Banku Izraela Stanley Fischer: „Dzisiaj jest więcej zamieszania niż kiedykolwiek wcześniej. Jesteśmy w trudnej sytuacji. Chodzi obecnie nie o to, co jest opisane w książkach, ani o to, czego oczekiwaliśmy… W powstałej sytuacji kroki są podejmowane pod naciskiem, teorii natomiast niekoniecznie są w stanie określić prawidłowo, jak postępować w takich sytuacjach”.
 
Krótko przed kryzysem w rozmowie z jednym z laureatów Nagrody Nobla ostrzegałem go, że problem jest już na wyciągnięcie ręki. Odpowiedź była protekcjonalną odprawą zawodowca, który spotkał się z dyletantem. Oczywiście, był on uprzejmy i mówił szczerze. Istota jego słów sprowadzała się do tego, że to jest śmieszne iść wbrew opinii uznanych autorytetów, którzy uważają, że kryzysu nie ma i nie może być.
 
Dzisiaj, gdy wiodący eksperci wyrażają rozbieżne opinie, powstaje pytanie: co stoi za ich słowami? Być może chcą przygotować ludzkość na nadchodzące trudne czasy? Przecież gospodarka jest tą samą polityką, tylko w wyższej kwintesencji, i „wielcy ludzie” nie mówią nic tak po prostu. Inna rzecz – politycy: mają większe możliwości do manewrowania i łatwo zmieniają maski. Jednak gospodarce przypisujemy pewną powagę, solidność, bo bądź co bądź chodzi o pieniądze, o planowanie finansowe, o ścisłe obliczenia matematyczne i o doświadczonych profesjonalistów. Dlatego ekonomiści nie mogą sobie pozwolić na przypadkowe wypowiedzi. Ich słowa są przemyślane i odnoszą się do „wielkiej polityki". Najwyraźniej swoimi wyznaniami chcą przygotować społeczeństwo do nadchodzących problemów i przeciwności. W każdym razie wszystko jest podawane w mierzonych „porcjach” w odpowiednim czasie. „Zagorzałych rewolucjonistów" w tym środowisku nie może być. Panuje tu ściśle ustalony porządek.
 
Nie mniej jednak maszyna światowej gospodarki coraz słabiej dzisiaj słucha sterujących i naturalnie elita poszukuje możliwości wzmocnienia władzy.
 
 
Pytanie: Czy w tym poszukiwaniu jest ona zdolna do rozszerzenia horyzontów, wyrwania się z granic zwykłego myślenia i standardowego podejścia?
 
Odpowiedź: Jeśli mówimy o kilkudziesięciu rodzinach, którzy „sprawiają bal”, a nie o ich „armii”, mógłbym polecić im kluczowy punkt: konieczne jest, aby zrozumieli ogólną tendencję wydarzeń. Nie można występować przeciwko naturze. Żyjemy na małej kuli „zaciśnięci” ze wszystkich stron przez siły natury bez możliwości wydostania się gdzie indziej. Z nauki kabały wiemy także, że przechodzimy przez etap wielkiej jakościowej przemiany świata, której nie można się przeciwstawiać.
 
Dlatego też jeśli elity chcą utrzymać się u władzy, muszą zrozumieć tą tendencję natury, bo można z nią tylko współpracować. Tak się zdarzało za każdym razem w ciągu naszej historii, kiedy chwytając nową tendencję, najpierw próbowaliśmy się jej sprzeciwiać, a gdy nam to się nie udawało, to zmienialiśmy kurs względem wiatru i stawaliśmy na czele tego procesu, aby nim zarządzać.
 
Dzisiaj wyższe sfery powinny pilnie przyjąć analogiczną decyzję. Jeśli będą występować przeciwko naturze, nic z nich nie pozostanie, a jeśli przyłączą się do niej, to utrzymają władzę, ponieważ posiadają siłę zarządzania, kontrolują armię, system gospodarczy, handel, przemysł, rządy… Wszystko to potrzebujemy w dalszym ciągu, aby iść w parze z naturą.
 
Natura dziś „zaprasza” nas ludzi, abyśmy się zmienili wewnętrznie, dlatego też musimy stworzyć dla człowieka nową gospodarkę – innymi słowy nową przyjemność, nowe napełnienie. Nie chodzi tu o „zabawki”, którymi wypełniony jest jego dom, nie o sam dom, ani o samochód, fundusz emerytalny, ubezpieczenie społeczne itp. Są to drobnostki. Najważniejszym jest napełnienie człowieka poczuciem życia. W tym jest istota nowej gospodarki. Inne dziedziny, biorąc pod uwagę obecny poziom rozwoju technologicznego, nie będą wymagać dużych wysiłków. Dlatego też „wszyscy ludzie króla" powinni przełączyć się na ten główny kierunek.
 
Kilkadziesiąt kluczowych rodzin musi zrozumieć, że właśnie ten paradygmat pozwoli im w dalszym ciągu trzymać władzę nad światem i że dzięki niemu świat naprawdę im się podporządkuje. Wówczas będą oni w stanie wyżywić ludzkość i zapewnić jej to, co wymaga nowe pragnienie. Natura budzi w ludziach to pragnienie od wewnątrz, a elita da wszystko co niezbędne z zewnątrz. Nie będzie to już w postaci pieniędzy: dzisiaj na świecie wprowadza się nową „walutę” – szczęście, zielony kolor zamienia się na różowy.
 
Pytanie: Jakie według Pana wytyczne operacyjne te rodziny muszą przekazać obsługującym im ekonomistom, aby wziąć kurs na gospodarkę zjednoczenia?
 
Odpowiedź: Myślę, że cały ten system, który przez nich zbudowano na świecie, musi częściowo przekształcić się w system edukacyjny, a częściowo nadal funkcjonować jako system zaopatrzenia. Przecież każdy w dalszym ciągu będzie potrzebować rzeczy dla zapewnienia sobie życia codziennego. Jednak teraz, gdy zastanawia się on nad sensem życia, powstała potrzeba w stworzeniu jeszcze jednego systemu. W związku z tym musimy zachować kompleks przemysłowy w skali wymaganej do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, a wszystko, co to przekracza, należy stopniowo anulować i demontować, działając płynnie i etapowo w celu uniknięcia poważnych problemów, zniszczeń, zamieszek i wojen. Krótko mówiąc, zarządzanie światem powinno być tak zorganizowane, aby w końcu pozbyć się wszystkich pozornych aktywów i dóbr, aby przejść do racjonalnej konsumpcji.  
 
Mamy przed sobą ogromną pracę i jest zbyt wcześnie, żeby ekonomiści myśleli o dymisji. Muszą oni wykonywać obliczenia, aby z jednej strony zreorganizować mechanizmy zaopatrzenia, a z drugiej objąć wszystkich siecią integralnej edukacji i wychowania, która powinna między innymi zmniejszyć o kilka razy ilość wyrzucanej żywności.
 
Dzisiaj nawet w krajach ubogich, gdzie jest wiele niedożywionych ludzi, ogromna ilość żywności jest po prostu wyrzucana do śmieci. Więc wychodzi na to, że w rzeczywistości brakuje nam nie zasobów, lecz współczucia, wzajemnej pomocy między ludźmi. Moja lodówka pęka w szwach z nadmiaru żywności, a sąsiada dzieci są niedożywione. Jednak obojętność nie pozwala mi dać im chociażby mój nadmiar i tu jedynie edukacja rozwiąże ten problem. W Grecji dzieci są pozostawiane na ulicy, aby państwo zadbało o nie, a dorośli celowo idą do więzienia, aby zapewnić sobie wyżywienie, chociaż jedzenia jest wystarczająco dużo na pokrycie potrzeb wszystkich bez wyjątku. Próżnia między ludźmi nie pozwala rozwiązać problemu.
 
Stan ten stopniowo ogarnie cały świat – z jednej strony obfitość - gnijąca w śmietnikach żywność, której nie ma gdzie podziać, z drugiej strony rosnąca liczba biednych ludzi, którym brakuje na chleb. Co więcej, to nie będzie konsekwencją polityki cenowej ze wszystkimi jej brudnymi składnikami, ale po prostu ślepym zaułkiem, do którego doprowadziło nas stare podejście. Właśnie to podejście, paradygmat rozwoju powinniśmy zmienić już dziś.
 
Nadszedł czas, aby zbudować racjonalną gospodarkę i równolegle z nią, w celu jej wspierania, stworzyć system edukacji, gdyż w przeciwnym razie innowacje poniosą klęskę, bo dla ich skutecznej realizacji potrzebne są normalne relacje między ludźmi.
 
Jednocześnie należy każdemu zapewnić poczucie szczęśliwego życia, za co także odpowiadają elity. One chcą pozostać u władzy, a do tego wymagane są dzisiaj nowe środki. Przecież oprócz pieniędzy jako wsparcie dla władców mogą służyć również inne rzeczy, takie jak szacunek, zapewnienie chleba powszedniego. Władza dysponuje wieloma „lejcami”, które zapewniają jej możliwość poczucia świata jako własności, i my dzisiaj powinniśmy kierować się tymi cechami, które charakterystyczne są dla współczesnego społeczeństwa.
 
Widzimy wyraźnie, że wszystkie nasze problemy wynikają z braku prawidłowych, dobrych relacji między ludźmi. W konsekwencji rozpadają się rodziny, a system edukacji celowo pogarsza się, ponieważ elity wolą zniżyć ludzi do prymitywnego poziomu. Dziś niewiele pozostaje w bagażu absolwentów po 11-12 latach edukacji, więc czy będziemy naiwnie spisywać wszystko na przypadek czy na „naturalny” bieg rzeczy?
 
Dlatego też zamiast narzucać ludziom niepotrzebne zajęcia, zwłaszcza, że nie jest już to możliwe, warto by wyższe sfery przełączyły się na nowe „lejce”. Niech zapewniają ludziom szczęście poprzez wychowanie, system edukacji, mechanizmy zaopatrzenia itd. To stanie się nowym środkiem władzy – doskonałym narzędziem zapewniającym szacunek, pozwalającym dalej zajmować pozycję na szczycie.
 
„Przemysł szczęścia" składa się z różnych elementów, w tym z wypoczynku, rozrywki, wychowania dzieci i wielu innych. Z drugiej strony, nowoczesny przemysł kurczy się na naszych oczach i znika w swej zwykłej postaci. Nowe technologie i automatyzacja produkcji są w stanie już dziś znacznie zredukować liczbę pracowników w przedsiębiorstwach i zatrzymanie tego procesu nie jest możliwe. Nawet Chiny szybko przechodzą ostatnie etapy na tej drodze.
 
Co ludzie będą robić? Tylko jedno – budować i rozwijać między sobą nowe, pozytywne relacje. I tu nikomu nie zabraknie pracy.
 
Co dotyczy ekonomistów, będą oni musieli przekwalifikować się na pedagogów. Przecież budujemy gospodarkę szczęścia, generujemy w społeczeństwie strumień dobrych stosunków, który wypełni każdego. Wcześniej ludzie byli zaopatrzeni w pieniądze, a teraz system będzie dostarczać im szczęście, gram za gramem. Oczywiście, to nie będzie robienie z ludzi „zombie”. Będzie to ich osobista, świadoma praca – wielka praca społeczna, zjednoczenie świata w jedną całość, w której będziemy odczuwać wspólny przepływ życia, kończąc swój rozwój na poziomie nieożywionej, roślinnej i zwierzęcej natury, wzniesiemy się do następnego poziomu bytu – na stopień Człowieka.
 
Myślę, że za pomocą „armii ekonomistów” będziemy w stanie ułatwić maksymalnie to przejście. Przecież w istocie chodzi o zryw o kilka dziesięcioleci do przodu. Stoimy wciąż jedną nogą w przeszłości, a drugą – nie wiadomo gdzie, a przejście, które mamy przed sobą, nie jest takie proste. Stopniowo każdy kraj po kolei, wszystkie międzynarodowe wspólnoty będą wciągnięci do tego procesu. Powinniśmy zawczasu, zanim nastąpi prawdziwy kryzys, ograniczyć działalność w wyczerpanych już obszarach konsumpcji. Będziemy musieli zamykać zakłady, rozwiązywać firmy i spółki. Wszystko to grozi zawaleniem – warto więc zaangażować ekonomistów, żeby opracowali systematyczną strategię „miękkiego lądowania”.
 
Na przykład, specjaliści będą pracować nad tworzeniem programu zamknięcia jakiegoś kompleksu obróbki metali, w której zatrudnieni są setki tysięcy robotników. Będą oni przełączeni na reżim racjonalnej konsumpcji, ogarnięci nowym systemem zaopatrzenia itd. Dzięki właściwemu podejściu zamiast niekontrolowanego upadku całych sektorów przemysłu będziemy wręcz realizować społeczne i ekologiczne uzdrawianie – i to wszystko dzięki nowej gospodarce.
 
Kluczem do realizacji tego procesu jest włączenie się do programu natury, a nie „wynalezienie roweru”. Na przykład nie należy zamykać przynoszącego straty zakładu w miejscowości z 20-30 tys. mieszkańców, lecz opracować program odnowienia, który pomoże ludziom zreorganizować mechanizmy społeczne i komunalne oraz uzyskać pomoc rządową dla zapewnienia podstawowych potrzeb. Innymi słowy, przy prawidłowym zjednoczeniu ludzie będą w stanie osiągnąć dobre życie, pomimo niewielkich dotacji i świadczeń.
 
Wraz z eskalacją kryzysu podobnych precedensów będzie coraz więcej, dlatego też nie powinniśmy czekać bezczynnie na rozwój wydarzeń. Ludzie nie mogą być pozostawieni sami sobie...
 
Michael Laitman
 
 

Kabbalah for beginners